Historia skóry Patrycji, jednej z autorek wpisów na naszym blogu

Dzień dobry/Dobry wieczór Jelonkowi przyjaciele!

W ostatnim wpisie mojego autorstwa trochę pomęczyłam Was informacjami dotyczącymi cery trądzikowej, skąd się to bierze, jak pielęgnować oraz przytoczyłam mity, które nadal w tym temacie królują. Dziś chciałabym Wam opowiedzieć swoją historię i może trochę pokazać, że nie jesteście w tej chorobie same/sami.

Źródło: https://unsplash.com/photos/jCEpN62oWL4

Trądzik mam odkąd pamiętam, mniej więcej od 12-13 roku życia. Wiadomo, wtedy były to zmiany gównie w postaci zaskórników i sporadyczne krosty, taki typowy trądzik młodzieńczy. To były też czasy, gdy jakoś nie specjalnie mówiło się co i jak robić tak holistycznie, bardziej na zasadzie „jest syfek to potraktuj go czymś na bazie alkoholu, wysuszy się i po problemie”. Ale problem nie znikał. W gimnazjum trądzik nadal był, a pod koniec tej części edukacji skóra trochę pogorszyła się i podobnie było w liceum. Tu już zaczęły pojawiać się zmiany typu cysty, którym często towarzyszyła tkliwość oraz ból przy dotyku. Studia – ich początek to kontynuacja stanu skóry z liceum, aż do momentu, gdy przed świętami Bożego Narodzenia wpadłam na genialny pomysł pójścia do kosmetyczki na oczyszczanie skóry. Po tym wydarzeniu jedynym ratunkiem był już dermatolog.

Źródło: https://unsplash.com/photos/NFvdKIhxYlU

I tu zaczyna się …

Styczeń 2012 rok pierwsza wizyta u lekarza dermatologa. Antybiotyk doustny i maści zewnętrzne. Z czasem przychodziły efekty, naprawdę dobre efekty, które utrzymywały się jakiś czas po zaprzestaniu antybiotykoterapii doustnej. Oczywiście cały czas stosowane były kremy/żele zewnętrzne aby potrzymać otrzymane rezultaty. W 2013 roku krótka terapia antybiotykiem i to samo w 2014 roku, wtedy też po antybiotyku dostałam krem z retinoidami. Niestety działało to na mnie słabo lub wcale i pod koniec roku 2014 trafiłam do ginekologa. Tam wstępna diagnoza, która została potwierdzona z początkiem 2015 roku – zespół policystycznych jajników. Wtedy też czułam się jakbym chodziła od Annasza do Kajfasza, raz do jednego lekarza, raz do drugiego. A bo jeszcze takie badania, a jeszcze to, a jeszcze tamto. Skutek? Żaden. Stwierdzono PCOS i tyle. Leków nie damy, bo zamiast pomóc, zaszkodzą. Tyle się dowiedziałam. Trądzik jak był tak był. Doraźnie pomagały mi zabiegi z użyciem kwasów, ale ile można było. W międzyczasie były również kombinacje z dietą, w tym ok. roku na diecie mocno ograniczającej nabiał, diecie ograniczającej słodkości czy wspomaganie się suplementami diety. Również bez większych rezultatów.

Źródło: https://unsplash.com/photos/Dw8ctrIIrIs

Początek 2016 roku trafiłam do lekarza ginekologa w Poznaniu, a przed wizytą powtórzyłam kilka badań krwi. Potwierdzenie diagnozy i w końcu otrzymałam pomoc. Przeszłam na popularny lek zawierający izotretinoinę oraz hormony (dobrane do wyników badań). Po retinoidach doustnych super efekty, brak zmian trądzikowych na twarzy i plecach, skóra nie przetłuszcza się, w tym również skóra głowy. Efekty utrzymywały się do momentu stosowania antykoncepcji hormonalnej czyli do połowy 2017 roku (ze względów zdrowotnych, przede wszystkim przez częste migreny oraz sprawy ginekologiczne, antykoncepcję odstawiłam, oczywiście pod nadzorem lekarza), później pierun strzelił. I tak strzelił, że w 2018 roku byłam na kolejnej, krótkiej terapii retinoidami doustnymi. Czy pomogło? Tak i nie. Na pewno stan skóry znacznie się poprawił, jednak bez szału. Oczywiście dodam, że przez ten czas odpowiednio dbałam o pielęgnację skóry. Plus starałam się wspomagać dietą.

W czerwcu 2019 roku w wyniku reakcji alergicznej trafiłam do dermatolożki, poza alergią poruszony był też problem trądziku i otrzymałam maści zewnętrzne. Trochę pomogły, na pewno zmiany pojawiały się rzadziej i były mniej upierdliwe 😊 W grudniu 2019 podobna historia, też alergia 😀 i przy okazji pogawędka o trądziku. Aktualnie od maja jestem pod opieką lekarki, trochę kombinujemy, sprawdzamy, konsultujemy. Wyniki hormonów wzorowe, pozostałe badania, poza żelazem i witaminą D3 są ok. Dwa wspomniane „wskaźniki” leżą, już nawet nie kwiczą, leżą 😀 Ale pracujemy i nad tym. Z części efektów już jestem zadowolona, ale jest jeszcze trochę do ogarnięcia. Cieszę się też, że w końcu trafiłam na lekarkę, która naprawdę słucha pacjenta. Która wszystko tłumaczy, powtarza i doradza. Takiej lekarki życzę każdej i każdemu z Was.

Oczywiście dbam też cały czas o to aby pielęgnacja nie była zbyt skomplikowana i wygląda ona aktualnie mniej więcej tak:

Pielęgnacja poranna: oczyszczanie żelem do mycia twarzy, tonik, krem pod oczy, lekki krem nawilżający,  krem z SPF50, krem BB, puder.

Pielęgnacja wieczorna: demakijaż (płynem micelarnym aktualnie, czekam aż się skończy i wracam do ukochanej emulsji), oczyszczanie żelem, tonik, krem pod oczy, maść od dermatolożki, lub najpierw krem nawilżający i następnie lek miejscowy.

Raz w tygodniu lub raz na dwa tygodnie nakładam maseczkę na bazie glinki oraz z dodatkiem m.in. niacynamidu. Zdarza się również, że pod krem z SPF nakładam lekkie serum.  Ze względu na niedawną alergię i lekkie podrażnienie skóry aktualnie obywam się bez peelingów 😊

Stawiam na minimalizm, aby móc wyczuć co mi szkodzi, co pomaga. Jest to szczególnie ważne, ponieważ, no cóż, na starość alergie mnie chętnie przytulają, więc aby nie drażnić dodatkowo skóry i aby móc jak najszybciej znaleźć winnego, staram się stosować niewiele kosmetyków 😊 (moja półka w łazience mówi coś zupełnie innego 😀 ). Dodatkowo wspomagam się dietą, unikam mocno przetworzonego jedzonka (ale oczywiście zdarza się czasem i takie zjeść),  w większości posiłki przygotowuję sama (łatwiej mi zapanować nad tym co i ile jem), staram się przemycać sporo warzyw, z owocami nie mam problemu – uwielbiam je, szczególnie gdy mam dostęp do świeżych i sezonowych. Słodkości mocno ograniczyłam. Z suplementów diety to witamina D3 oraz olej z wiesiołka oraz berberyna. I muszę jeszcze zacząć przyjmować żelazo (wszystko dobrane pod wyniki badań).

Źródło: Archiwum prywatne Patrycji.

Aktualnie czekam jeszcze na decyzję lekarki aby móc działać dalej. Jestem dobrej myśli, staram się nie przejmować tym, że coś nowego wyskoczyło i iść do przodu 😊 Ważne w tym wszystkim jest to, aby nie pozwolić by skóra nami rządziła. Nie przejmować się kolejną diodą. Wiem, że łatwo powiedzieć, trudniej zrobić. Przechodzę przez to od wielu, wielu lat. Czasem jest lepiej, czasem gorzej. Czasem ręce i cycki opadają, bo człowiek nie ma już sił. Ale nie poddaję się i idę po swoje 😊 Pamiętajcie, że w tej czy innej chorobie skórnej nie jesteście same i sami. Wiele innych osób przechodzi podobną drogę do Was. Każdy z nas ma jakąś historię.

Trzymajcie się ciepło i myślcie o sobie dobrze!

Polubcie siebie, swoje ciało i swoją skórę.

Dbajcie o siebie!

Ściskam

Patrycja

0 COMMENTS